Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • wzór
    wzór
  • wykonanie
    wykonanie
  • efekt z boku
    efekt z boku
  • efekt z tyłu
    efekt z tyłu

fryzura z Cabo

Po raz nie wiem który, napiszę że na tych wyspach (a przynajmniej na wyspie Sal) wieje bez przerwy. I nie ma wody.  Nie dziwota, więc, że z powodów praktycznych wszyscy panowie miejscowi chodzą wystrzyżeni na łyso, a wszystkie miejscowe piękności noszą takie włosy związane jakby w dredy z koralikami...męska i żeńska fryzura nie burzy się na wietrze i nie wymaga mycia co chwile…

 

I moja Żona wpadła na pomysł, że zrobi sobie takie murzyńskie uczesanie. Na szczęście wersję żeńską, a nie męską. I wyciągnęła mnie do miasta szukać kogoś, kto takie fryzury robi.

Wyleźliśmy na deptak i oczywiście od razu wyśledził nas niezawodny Ali Baba. Skubany, zawsze, już w trzeciej minucie po wyjściu z hotelu nas dopadał, niezależnie którym wyjściem wychodziliśmy i zaciągał nas do swojego stoiska chcąc nam coś murzyńskiego opylić…

Żona ma myśli zajęte wyłącznie szukaniem kogoś, kto ją po murzyńsku uczesze:

- Zapytaj go, czy nie ma przypadkiem siostry – mówi do mnie najmilsza

- E, daj spokój, jak zapytam murzyna o siostrę, to zaraz weźmie nas za żądnych uciech cielesnych zboczeńców i gotów nam nie tylko panienkę do trójkąta załatwić, ale i gościa, żeby czworokąt powstał… - oponuję i wymyśliłem prostsze pytanie:

- Znasz może kogoś, kto robi trezure ? (bo tak się tam fachowo nazywa taki fryz)

- O, ja mam siostrę ! – ucieszył się Ali Baba,- idziemy, zaraz ją ściągnę na moje stoisko!

Po drodze spotykamy jakąś kobietkę, z zasmarkanym rocznym chłopczykiem na ręku, ona chwilę rozmawia z Alim, pokazuje woreczek z gumkami i koralikami, i idziemy na targ.

Tam sadza Iwonę na podłodze w przejściu między stoiskami, wprost na ziemi, sama siada za nią na krzesełku i zaczyna czesać. Ja jeszcze czujnie pytam, ile taki fryz kosztuje?

Pada odpowiedź i czujne spojrzenie w moją stronę… Przeliczam na bardziej znaną walutę, wychodzi 4 euro. Godziwa cena, nawet nie będę negocjował, robienie fryzury trwa około godziny, 4 eurasy za godzinę mogę murzynce dać.

 

Siadam i leniwie spoglądam na powstające na głowie mojej ślubnej warkoczyki… Nawet fajne… Nadal leniwie się przyglądam, jak zręczne palce zaplatają, z nudów rozmyślam o wszystkim, nawet o tym, czy zapłacić w miejscowej walucie, czy też mam luzem 4 euro w kieszeni… I coś mnie tknęło, przeliczam jeszcze raz: O rany, to nie 4 euro, tylko 40 euro!!!!

Zerwałem się jak oparzony, i pospiesznie pytam jeszcze raz o cenę, i kurde, to jednak 40…

Usiłuję, protestować, przecież TAAAKIEJ kasy czarnej fryzjerce nie dam, przecież na spółę z Alim naciągają mnie na perłowo…

Protestuję, ale ona twardo, że na taką cenę się zgodziłem… Niby ma rację, ale ja twierdzę, że źle zrozumiałem, nawet nie mam takiej kwoty przy sobie…- niech da jakąś zniżkę…

Ona, że nie ma mowy o zniżce.

No to ja, że sorry, rezygnujemy z usługi czesania…

A murzynka: no to proszę, rozwiązujemy warkoczyki.

I rzeczywiście zaczyna rozplątywać. Ja nie protestuję. Dalej jestem zaskoczony bezczelnością żądania kwotowego.

- No a ile masz przy sobie kasy ?– pierwsza złamała się kobita, no bo jakby nie patrzeć, ponad pół roboty zrobiła.

Z ciężkim sercem przyznaję, że mam 30 eurasów, dalej uważam to za zdzierstwo, ale wina tkwi po mojej stronie, przecież wcześniej na 40 się zgodziłem.

Z westchnieniem murzynka się zgadza, dla pewności wystukujemy sobie kwotę na kalkulatorze, i już po ½ godziny nie mogę poznać Żony, tak śmiesznie wygląda z warkoczykami i koralikami…

Jeszcze tylko przeprawa z Ali Babą, który domaga się żeby coś kupić u niego na stoisku. Po pierwsze ja nie chcę nic kupić, po drugie i tak nie mam forsy. Ali się burzy, żąda zwrotu koralików które dał mojej Żonie jako dowód przyjaźni dla wszystkich Polaków, i dodatkowo robi mi za friko powtórkę ze wszystkich brzydkich słów po angielsku jakie dotychczas znałem, poznaję kilka nowych i uczę się całego kompletu nowych po kreolsku: tyż piknie- jakby to rzekł góral…

A tak naprawdę to Żona wygląda fajnie….

 

 

Pierwszy dzień po powrocie do domu. Dzwonek u drzwi, Iwona otwiera. Stoi jakiś gość, na widok kobiety o brązowej cerze (coś jednak tą moja Śliczną słonko złapało) i w trezurze z koralikami na głowie, na chwilę go zatyka, ale w końcu rzecze:

- Proszę powiedzieć panu, ze auto przywiozłem…

- Co? – to text Iwony

- Au-to  przy-je-cha-ło,  po-wiedz  to  pa-nu – sylabizuje powoli gość

- A pan to do kogo?- coraz bardziej zdumiona Żona pyta

- Do pana (i tu pada nazwisko naszego sąsiada, chyba najmajętniejszego człowieka Rzeszowa) …..

Widać, że gościowi wszystko pasowało, bo jak zobaczył murzyńską służącą to już był pewny, że do dobrego domu trafił…

 

Nie da się ukryć, że fryzura, mimo iż rewelacyjna, to w naszych klimatach trochę szokuje, Żona jak nigdy dotąd chadza w czapce, bo bez niej nie wszyscy ją poznają (być może nie chcą poznawać). Widziałem na filmach i w komiksach, ze jak chce się ukryć fryzurę, to najlepsza jest torba papierowa z otworami na oczy założona na głowę…

Muszę być czujny….

Bo w domu mamy tylko torby foliowe… Jak niespodziewanie przyjdzie do nas ksiądz po kolędzie to kobieta może mi się udusić…. A szkoda by jej było…

----

INFORMACJA DODATKOWA:

Z rozmowy z Żoną wynikło, że zrobienie uczesania oboje nas sporo bólu kosztowało. I nie wiem kogo bardziej zabolało. Ją jak czesała to ciągnęła za włosy, mnie jak płaciłem to serce bolało…

 Ale okazało się, jak potem przepytywałem innych, co na takie fryzury się zdecydowali, że jej cena, to tak jak cena benzyny w całym mieście, jest zmowa cenowa i nikt nie opuści niżej niż umowa. I koszt trezury w Santa Maria jest zafixowany równo na 40 euro i ani eurocenta mniej. Ja byłem jedyny, który niżej zapłacił…

 

 

 

stat